Cisza, spokój, delikatny szum fal – taki poranek to czysta magia. Obudziliśmy się na plaży obok Ras Al Jinz, a dzień rozpoczęliśmy od kawy i śniadania przy wschodzącym słońcu. Słońce leniwie wynurzało się zza horyzontu, malując niebo różowymi i pomarańczowymi barwami. Było coś hipnotyzującego w tej chwili – tylko my, pusta plaża i rozciągający się przed nami ocean.
Ras Al Jinz to znane miejsce, gdzie żółwie morskie wracają o świcie po nocy składania jaj. Niestety, nie mieliśmy tyle szczęścia, by je zobaczyć – najwięksi miłośnicy przyrody muszą przyjechać tu o 4 rano, a my dotarliśmy dopiero o 8. Niemniej jednak sam widok plaży i wschodu słońca był wart tej porannej pobudki. Koszt wstępu to zaledwie 2 riale omańskie, a doświadczenie – bezcenne. Plaża jest obłędna.
Po porannym relaksie wyruszyliśmy do Sur, aby później pojechać dalej, w stronę Wadi Bani Khalid. Jest to jedno z najbardziej rozpoznawalnych wadi w Omanie, znane z krystalicznie czystej wody, wysokich skalnych ścian i palm, które dają cień w upalne dni. Kiedy dotarliśmy na miejsce, temperatura już znacznie wzrosła, więc możliwość schłodzenia się w naturalnych basenach była dla nas ulgą. Spacerowaliśmy wzdłuż kanionu, zatrzymując się na chwilę, aby podziwiać piękno tego miejsca. Po tak intensywnych wrażeniach, wadi nie zrobiło już na nas takiego wrażenia jak wcześniejsze cuda Omanu, ale mimo to spędziliśmy tu bardzo przyjemnie czas.
Zachód słońca był w idealnym miejscu. Jednak o noclegu i dalszych wrażeniach opowiemy już jutro…
Śledźcie nasze podróże – Oman wciąż ma przed nami wiele tajemnic!