Wczoraj wieczorem dotarliśmy do Bidiyah – niewielkiej miejscowości na skraju rozległej pustyni Wahiba Sands. Bidiyah to nie tylko punkt wyjścia na pustynne przygody, ale także miejsce głęboko zakorzenione w tradycji Beduinów, którzy zamieszkują te tereny od setek lat. Pustynia Wahiba Sands to jeden z najpiękniejszych krajobrazów Omanu – złociste wydmy o nieregularnych kształtach, których widok zapiera dech w piersiach, zwłaszcza przy zachodzie słońca. Sama pustynia rozciąga się na powierzchni ponad 12,000 km², co sprawia, że rozgrzane słońcem piaski ciągną się aż po sam horyzont, tworząc wrażenie nieskończoności.
Zachód słońca był po prostu magiczny. Niezliczone odcienie złota i pomarańczy przenikały się z każdym mijającym momentem, zmieniając pustynny krajobraz w prawdziwą symfonię barw. Czas jakby zatrzymał się w miejscu, a my, wpatrzeni w ten spektakl, doświadczyliśmy prawdziwego piękna natury.
Wczesnym rankiem, tuż przed świtem, ruszyliśmy na wydmy, aby zobaczyć bajeczny wschód słońca, oczywiście z kawą w dłoni. Moment, gdy pierwsze promienie słońca delikatnie rozświetlają wydmy, był niezwykle spokojny, niemal magiczny. Tylko my, cisza i bezkres piasku. Siedzieliśmy tam przez dłuższą chwilę, w pełni zanurzeni w tej chwili, z uczuciem absolutnego spokoju i wdzięczności za to, co mamy przed oczami.
Poranek leniwie spędziliśmy w hotelu z basenem, relaksując się po intensywnych dniach i ciesząc się jeszcze chwilą odpoczynku. Po śniadaniu i formalnościach, ruszyliśmy w stronę Wadi Hawer – miejsca, które okazało się największym wyzwaniem z dotychczasowych wadi. Wadi Hawer jest mniej uczęszczane przez turystów, co czyni je bardziej dzikim i surowym. Trasa początkowo wydawała się stosunkowo łatwa – lekki spacer wzdłuż kanionu, wśród zielonych drzew i krystalicznie czystej wody, ale z czasem teren stawał się coraz bardziej wymagający.
Wkrótce ścieżka zamieniła się w prawdziwą wspinaczkę. Wadi wymagało nie tylko dobrej kondycji, ale też odwagi. Przemierzając kolejne metry, musieliśmy wdrapywać się na mokre skały, przekraczać rwące strumienie i pokonywać głębokie baseny wodne. Momentami woda sięgała nam aż po ramiona, a śliskie głazy i strome zbocza dodawały dodatkowej adrenaliny. Zmęczenie dawało się we znaki, ale jednocześnie było coś fascynującego w tej przygodzie – w poczuciu, że w pełni angażujemy się w eksplorację tego dzikiego miejsca.
Gdy wreszcie dotarliśmy do końca, uczucie satysfakcji było nieopisane. Było to najtrudniejsze Wadi, jakie odwiedziliśmy, ale także jedno z najbardziej niesamowitych. To miejsce pokazało nam, jak niespodziewane wyzwania mogą przynieść najpiękniejsze nagrody.
Na zakończenie dnia postanowiliśmy wrócić do jednego z wcześniej odwiedzonych miejsc, by jeszcze raz nacieszyć się jego atmosferą. Ale o tym już opowiemy jutro… Śledźcie nasze przygody, bo Oman wciąż ma przed nami wiele tajemnic!