Po długim dniu spędzonym na pustynnych wydmach Wahiba Sands i pełnym wyzwań trekkingu w surowym wadi Hawer, postanowiliśmy wrócić na plażę Ras Al Jinz, by zakończyć podróż w wymarzony sposób – oglądając żółwie składające jaja. Dla Beaty, widok tych majestatycznych zwierząt podczas składania jaj był jednym z najważniejszych punktów wyprawy, marzeniem, które planowała od dawna. Sama plaża jest dobrze przystosowana pod turystów, jednak wieczorne wejście kosztuje 12 riali omańskich, a nie 2, jak w ciągu dnia. Cena może nieco zaskoczyć, ale niepowtarzalne przeżycie, jakie oferuje to miejsce, jest tego warte.
Na miejscu zgromadziła się spora grupa turystów, co nieco odbierało magii chwili – zwłaszcza że wszyscy wydawali się bardzo poważni, co jak na nasze standardy podróżowania, było dość nietypowe. Przecież żółwie to jedne z najfajniejszych zwierząt na świecie! Ich spokojne ruchy, wytrwałość i spokój, z jakim przemierzają życie, wywołują same pozytywne emocje. Nie do końca rozumieliśmy, skąd ta grobowa atmosfera wśród obserwujących?
Na szczęście atmosfera nie zepsuła nam wrażeń, a w dodatku dopisało nam szczęście. Żółwica faktycznie pojawiła się na plaży, by złożyć kolejną porcję jaj. Można było podejść blisko i obserwować cały proces – niesamowicie wzruszające i fascynujące zjawisko. My, w swoim stylu, staraliśmy się nieco rozładować tę „oficjalną” atmosferę, żartując z Beatą, że te żółwie to na pewno roboty, jak w Star Wars, specjalnie sterowane przez miejscowych dla turystów. Nasze żarty śmieszyły chyba nas samych – ale to przecież podróż, a nie nabożeństwo!
Od przewodnika usłyszeliśmy wiele fascynujących faktów o tych wyjątkowych stworzeniach. Jednym z najbardziej poruszających był ten, że z tysiąca wyklutych żółwiątek, tylko 3–4 mają szansę dożyć dorosłości. Ponadto samica wraca aż cztery razy na tę samą plażę w ciągu ośmiu tygodni, za każdym razem składając około 100 jaj. A potem odpływa w dal i przez trzy lata pokonuje setki kilometrów, by ponownie wrócić. Ta determinacja i wierność jednemu miejscu robią niesamowite wrażenie.
Nocna wizyta miała swój niezaprzeczalny urok, ale zabrakło tych oszałamiających widoków Ras Al Jinz, które przyciągają tu tłumy w ciągu dnia – rozległych plaż, rozświetlonych błękitem oceanu i majestatycznych klifów. Opisywaliśmy to miejsce wcześniej, więc wiemy, że piękno natury w dzień i fascynująca podróż żółwi w nocy tworzą niezrównane doświadczenie.
Po nocnych obserwacjach obudziliśmy się, zanim słońce zaczęło wschodzić nad plażą. Ciepła kawa i poranna cisza na brzegu morza były idealnym zakończeniem tej przygody. Przed wyruszeniem w drogę zahaczyliśmy jeszcze o uliczny stragan, gdzie spróbowaliśmy miejscowego Karaka – typowo omańskiej, słodkiej i mocnej herbaty z mlekiem i przyprawami. Doskonałe orzeźwienie, które nastroiło nas na dalszą podróż. Chyba już do końca podróży w Omanie będziemy tym trunkiem raczyć nasze podniebienia.
Kierunek: Nizwa. Droga, która prowadzi nas w głąb Omanu, ciągnie się przez surowe krajobrazy, a kolejne zakręty odsłaniają coraz to nowe, malownicze widoki – od pustynnych wydm, przez zielone doliny, aż po góry rozciągające się na horyzoncie. Czas jakby płynął wolniej, a my, mijając kolejne kilometry, coraz bardziej wczuwaliśmy się w otaczający nas krajobraz. Do Nizwy dotarliśmy pod wieczór, a przed nami już tylko kolejne przygody.