Dzisiaj nasz trzeci i zarazem ostatni dzień w Dżakarcie. Chcieliśmy zostawić trochę niedosytu, coś, co przyciągnie nas tu z powrotem. Bo Dżakarta, choć chaotyczna, choć czasem nieujarzmiona jak tropikalna burza, ma w sobie coś, co się odkrywa powoli. Ma coś dla każdego, tylko trzeba umieć szukać – być cierpliwym, wytężonym w obserwacji, bo to miasto nie zawsze odsłania się w całej swej okazałości.
Dzisiaj oddaliliśmy się od centrum i skierowaliśmy w stronę Taman Mini Indonesia Indah – dosłownie "Pięknej Mini Indonezji". To park kulturowy stworzony na rozkaz Suharto, byłego prezydenta Indonezji, który chciał pokazać różnorodność kulturową kraju w jednym miejscu. To mały świat Indonezji na przestrzeni kilkunastu hektarów – idealny wstęp do kraju, którego różnorodność można by poznawać latami.
Jakby to ujął Wojciech Cejrowski, w Taman Mini można przejść cały kraj w jednym dniu, bez obaw, że się zgubimy, ale za to odkryć rzeczy, o których nawet nie śniło się przewodnikom. Na powierzchni parku rozmieszczono modele domów i wiosek pochodzących z każdej indonezyjskiej prowincji. Architektura od razu przenosi nas na Borneo, Bali, czy Jawę. Każdy z domów przyciąga wzrok rzeźbionymi drzwiami, bogato zdobionymi dachami, albo materiałami, jakich próżno szukać w europejskich zabudowaniach. Dżakarta może być współczesną metropolią, ale tutaj, na skraju miasta, czuje się prawdziwego ducha Indonezji – tego surowego, czasem dzikiego, zawsze fascynującego.
Spacer zajmuje nam cztery godziny, a i tak musieliśmy pominąć kilka zakątków. W międzyczasie, oczywiście, nie zabrakło tropikalnej ulewy, która w Indonezji jest tak przewidywalna, jak pory dnia. Zatrzymaliśmy się, szukając schronienia pod rozłożystymi, zdobionymi dachami tradycyjnych chat. Ulewa mija szybko, pozostawiając po sobie orzeźwiający zapach mokrych roślin i świeżość, która dodaje nowej energii.
Taman Mini pełne jest życia – z każdej strony dobiegają dźwięki tradycyjnych koncertów, odgłosy bębnów, gwar rodzinnych eventów i radosnych okrzyków dzieci. W teatrze odbywają się występy taneczne, z którymi tańczą tancerze w przepięknych, ręcznie haftowanych strojach. Czuje się, że to miejsce nie jest tylko skansenem, ale żywą opowieścią o Indonezji. Bali, Jawa, Sumatra, Papua – tutaj każdy region opowiada swoją historię, odmienną od reszty, ale i integralną dla całego kraju.
Wejście do parku jest praktycznie symboliczne, co jest miłym zaskoczeniem – za niewielką opłatą można odbyć niemal magiczną podróż przez różnorodność tego kraju.
Wieczorem, pełni wrażeń i wiedząc, że zobaczyliśmy jedynie przedsmak tego, co oferuje Indonezja, wracamy do hotelu. Spacer w świetle lamp, powolne pakowanie walizek. Wieczorem wracamy na lotnisko, ale ten dzień pozostawił w nas obraz Indonezji, która intryguje, przyciąga, i każe wracać. Dżakarta pożegnała nas swoim najpiękniejszym obliczem, a my już myślimy o tym, dokąd jeszcze zaprowadzi nas ta podróż.