Budzi nas ciepły blask słońca wpadający przez okna, zapowiadając piękny, spokojny dzień. Lagoona Rufas zaczyna powoli rozświetlać się wszystkimi możliwymi odcieniami turkusu i szmaragdu. W tej chwili ciszy i spokoju zapominamy o świecie. Rano schodzimy na śniadanie, które, choć skromne, ma swoje uroki. Jest kawa – może nie idealna, a do tego ciastko. Tutaj, w tym odosobnionym raju, to prawdziwy luksus.
Po śniadaniu załatwiamy łódkę, by dostać się do Pyainemo. Gdy tylko dopływamy, otaczają nas widoki, które zapierają dech w piersiach – wzniesienia wysp pokrytych gęstą roślinnością, ostra zieleń odbijająca się w turkusowej wodzie, a wszystko to przypomina krajobraz z egzotycznej pocztówki. Pyainemo to jedno z najbardziej fotogenicznych miejsc na Raja Ampat, słynne ze swoich malowniczych zatoczek układających się w kształt wielkiego gwiazdozbioru wysp. Tu właśnie spełniają się marzenia o prawdziwym raju na ziemi.
Teraz już naprawdę wiem, po co tu przyjechaliśmy. Te widoki to czysta magia. Jak z bajki. Aż trudno uwierzyć, że jesteśmy tu naprawdę, a nie tylko oglądamy zdjęcia z folderu.
Po zwiedzaniu Pyainemo wyruszamy w kierunku Star Lagoon. To miejsce wygląda niemal kosmicznie – woda tworzy tu kształt przypominający gwiazdę, a jego piękno jest niesamowite, zwłaszcza gdy patrzy się na nie z góry. Na szczęście docieramy dość wcześnie rano, gdy jeszcze nie ma wielu turystów, więc mamy chwilę, by poczuć się tu jak odkrywcy. Spacerujemy po wyspie, a cisza i spokój wokół tworzą niepowtarzalny klimat.
W drodze powrotnej do homestaya przepływamy przez rozmaite zatoczki, podziwiając piękne rafy koralowe. Kolorowe ryby, koralowce we wszystkich możliwych barwach, falujące w nurcie wodorosty – wygląda to wszystko tak nierzeczywiście, że aż trudno się nasycić widokiem. Tutejsze wody Raja Ampat to jeden z najbogatszych ekosystemów na świecie, a bogactwo życia pod powierzchnią wręcz przyciąga wzrok.
Popołudnie spędzamy na spokojnym relaksie w naszej lagunie. Czas płynie powoli, a my cieszymy się każdym zanurzeniem w chłodnej wodzie, podziwiając rafę koralową tuż pod nami. To chwila, kiedy czujemy, jak wszystkie troski i zmęczenie odpływają wraz z prądem, a woda koi i uspokaja. Jakbyśmy na moment przenieśli się do innej rzeczywistości, gdzie istnieje tylko piękno natury.
Wieczorem wracamy na platformę widokową, na której byliśmy wczoraj. Ale tym razem nie ma już tak wielu ludzi. Za to niebo zaczyna błyskać, jakby szykowało się do przedstawienia. Daleka burza rozświetla horyzont, a pioruny i błyskawice tworzą spektakl, od którego nie sposób oderwać wzroku. Fascynujące, dzikie piękno, jakby niebo opowiadało swoją historię tylko dla nas. Siedzimy, nie odzywając się, i patrzymy na błyski na niebie aż do późnego wieczora.