Geoblog.pl    reclusse    Podróże    2024 - D o o k o ł a Ś w i a t a !    Gili Air, delfiny i zagwozdki płucne
Zwiń mapę
2024
11
lis

Gili Air, delfiny i zagwozdki płucne

 
Indonezja
Indonezja, Gili Air
POPRZEDNIPOWRÓT DO LISTYNASTĘPNY
Przejechano 20650 km
 
Wstaliśmy tuż przed wschodem, gdy nad Padangbai wschodziło słońce, a wyspiarska wioska budziła się leniwie jak po długiej nocy przy ognisku. Przyznam, że łóżko było wygodne – chyba najwygodniejsze podczas tej podróży. Na śniadanie podali coś skromnego, jak na klasztorny posiłek. Powiem Wam – jeśli ktoś ma większe potrzeby, niech wpadnie z własnym prowiantem, żeby nie było rozczarowań.

Punkt 8:00 pojawiamy się przy przystani na prom na Gili Air. Wszystko działa jak w zegarku. Kupujemy bilety – 375 tysięcy rupii za osobę, a do tego kolejne „opłaty powitalne”: 20 tysięcy za samo wejście na Gili i jeszcze 10 za portowe formalności. Złodziejstwo? Gdzie tam! W porównaniu z Raja Ampat to i tak mały pikuś. No więc jesteśmy gotowi, wsiadamy na prom, a statek odpływa równo o dziewiątej.

Ja zabieram się za czytanie kolejnych rozdziałów kursu, a Grzesiek – jak to Grzesiek – włącza słuchawki, zamyka oczy i w myślach uspokaja swój „błędnikowy błędnik” (ciekawe, że tak się da?). Po jakichś dwóch godzinach dopływamy do Gili Air. Wyspa cudowna, jak z katalogu: szmaragdowa woda, bielutki piasek, palmy kołyszą się na wietrze… no bajka! Zajmuje nam 20 minut spaceru z bagażami, żeby dojść na drugą stronę wyspy do Pandan Bungalow, gdzie witają nas z otwartymi ramionami.

Czujemy, że to miejsce, w którym możemy zostać na kilka dni. Spokój, słońce, piękne widoki – czego więcej trzeba? Po południu udajemy się do centrum nurkowego, żeby załatwić formalności. Wszystko szło jak po maśle… aż do formularza zdrowotnego. I tu mała bomba: pytanie o płuca. Czas zatrzymuje się jak w filmie. Grzesiek nagle przypomniał sobie wypadek sprzed czterech lat. Potrąciło go auto, miał odmę płucną, a tu napisali, że to wyklucza z nurkowania!

Po krótkiej chwili paniki dzwonimy do lokalnej kliniki. Okazuje się, że tu każdy zna każdego i zaraz mamy termin do lekarza. Mijają badania, emocje opadają… Uff! Mamy zielone światło. Lekarz powiedział, że Grzesiek jest gotowy do kursu. I to wszystko za – bagatela – 550 tysięcy rupii! W doskonałych nastrojach wracamy do bungalow, odhaczamy testy i kolejne strony kursu. Ludzie tutaj są cudownie pomocni, uśmiechnięci, a my już planujemy następne dni.
 
POPRZEDNI
POWRÓT DO LISTY
NASTĘPNY
 
Zdjęcia (5)
  • zdjęcie
  • zdjęcie
  • zdjęcie
  • zdjęcie
  • zdjęcie
Komentarze (1)
DODAJ KOMENTARZ
zula
zula - 2024-11-20 14:25
Szczęście w ...nieszczęściu!
 
 
reclusse
Grzegorz i Beata
zwiedził 13.5% świata (27 państw)
Zasoby: 246 wpisów246 44 komentarze44 488 zdjęć488 0 plików multimedialnych0
 
Moje podróżewięcej
21.09.2024 - 13.11.2024
 
 
09.02.2020 - 09.02.2020