Mamy licencje, nowe umiejętności i całą masę pomysłów na kolejne podwodne przygody! Nasze plecaki, nieco cięższe od wspomnień, bierzemy na plecy i ruszamy w stronę portu. Choć trochę smutno opuszczać Gili Air, to jednak radość z osiągnięcia marzeń i ekscytacja przed kolejnym etapem wyprawy szybko przejmują nad nami kontrolę.
Wsiadamy na łódź i po raz ostatni z tej perspektywy oglądamy wyspę. Drobne domki, łodzie kołyszące się na wodzie, a nad nimi górujący w oddali Lombok – wszystko wygląda jak żywcem wycięte z tropikalnej bajki. Rejs trwa krótko, bo wkrótce docieramy do portu w Bangsal.
Tam czeka na nas transport do Senaru, urokliwej miejscowości położonej u stóp góry Rinjani. Droga jest wprost bajkowa – wijąca się serpentynami przez wzgórza, pełne plantacji ryżu i małych wiosek, gdzie życie toczy się niespiesznie. Co jakiś czas mijamy lokalnych farmerów w słomianych kapeluszach, którzy pracują w polu, pozdrawiając nas szerokimi uśmiechami. A wokół nas – krajobrazy godne widokówki. Zielone doliny, majestatyczne palmy i w oddali ocean, który lśni w słońcu.
Po kilku godzinach jazdy docieramy do Senaru, miejsca, które słynie z malowniczych wodospadów. Tutaj naprawdę czuć bliskość natury – świeże powietrze, śpiew ptaków i cichy szum wiatru towarzyszą nam od pierwszego kroku.
Pierwszym celem jest Sendang Gile Waterfall. Droga do niego to prawdziwa przygoda – z jednej strony otacza nas dżungla, z drugiej co chwilę wyłaniają się widoki na zielone wzgórza Lombok. Ścieżka jest dość dobrze utrzymana, ale schody w dół to niezłe wyzwanie dla naszych nóg. W końcu docieramy do wodospadu – wysoki na kilkadziesiąt metrów, z hukiem spadający kaskadami do basenu poniżej. Woda jest lodowata, ale orzeźwiająca, a mgiełka, którą tworzy, sprawia, że miejsce wydaje się magiczne.
Nie zatrzymujemy się jednak na długo, bo czeka na nas coś jeszcze bardziej spektakularnego – Air Terjun Tiu Kelep. Droga do tego wodospadu to wędrówka przez prawdziwą dżunglę, w której musimy kilka razy przejść przez płytkie strumyki. Widok, który nas wita na końcu, zapiera dech w piersiach. Wodospad jest potężniejszy, a otaczający go krajobraz – dziki i surowy. Woda tworzy naturalny basen, w którym pływamy, zachwycając się otoczeniem.
Pełni wrażeń wracamy do naszego hotelu. Zanim zdążymy się przebrać, zaczyna padać – i to nie byle jaki deszcz. Tropikalna ulewa zalewa wszystko w kilka chwil, a my, siedząc pod zadaszeniem, obserwujemy spektakl natury. Deszcz przynosi jednak przyjemne ochłodzenie po intensywnym dniu.
Zasypiamy przy akompaniamencie kropli deszczu, ciesząc się, że kolejny dzień w podróży przyniósł nam tyle pięknych chwil.