Nie ma piękniejszych chwil niż wschód słońca wśród malowniczych zatoczek Teluk Saleh na Sumbawa Island. To moment, w którym natura pokazuje swoją delikatniejszą stronę, jakby chciała powiedzieć: „Dzień dobry, wszystko będzie dobrze!”. Woda lśni niczym tafla szkła, a wzgórza otulone mgłą wyglądają jak zielone kopce z baśni. Cóż, w takim miejscu nawet kawa smakuje lepiej.
Sumbawa to miejsce inne niż wszystkie. To wyspa, gdzie luksusy oddają pole surowemu pięknu. Miejscowi żyją w rytmie, który wydaje się niezmienny od wieków – połowy ryb, hodowla bydła, a w wolnych chwilach wyścigi byków! Tak, wyścigi byków są tu prawdziwą atrakcją. Ludzie gromadzą się na polach, kibicując swoim ulubionym zawodnikom. Powiedzmy sobie szczerze: Formuła 1 może się schować.
Płynąc wzdłuż północnego wybrzeża, trudno się nie zachwycić. Po jednej stronie wzgórza pokryte bujnymi lasami, po drugiej bezkres morza. Co jakiś czas mijamy maleńkie wioski, gdzie dzieciaki biegają po plaży, a rybacy wracają z połowów z uśmiechami szerokimi jak ocean. A co, jeśli wolicie trochę dramatycznych historii? Proszę bardzo! To właśnie na Sumbawie w 1815 roku wybuchł wulkan Tambora, którego erupcja była tak potężna, że ochłodziła cały światowy klimat. Ba! Niektórzy twierdzą, że to właśnie ta katastrofa zainspirowała Mary Shelley do napisania „Frankensteina”. No cóż, Sumbawa zna się na robieniu wrażenia – zarówno pozytywnego, jak i apokaliptycznego.
Teluk Saleh to także prawdziwy raj dla miłośników przyrody. Wyspa Moyo, która znajduje się w tej zatoce, jest ulubionym miejscem celebrytów uciekających przed paparazzi. My ich nie widzieliśmy, ale kto wie – może Angelina Jolie też ukradkiem podziwiała te widoki. Rezerwat morski w zatoce to kolejny hit. Delfiny? Są. Żółwie morskie? Też. Korale, które wyglądają, jakby ktoś wysypał na nie konfetti? Oczywiście.
Ale życie na łodzi to nie tylko błogi relaks. Popołudniowy wiatr przypomniał nam, że morze potrafi być kapryśne. Fale rosły, nasza łajba podskakiwała jak na karuzeli, a my z każdym skokiem mieliśmy wrażenie, że zaraz będziemy bliżej gwiazd niż wody. Śmiech mieszał się z nerwowym chichotem, a nasze błędniki zaczęły wystawiać białą flagę.
Po zachodzie słońca, na szczęście bez większych ekscesów, położyliśmy się spać, kołysani przez fale. Wiedzieliśmy, że poranek przyniesie coś wyjątkowego. Ale o tym opowiemy już jutro…