Po czterech dniach spędzonych na oceanie, gdzie wschody słońca witały nas delikatnym szumem fal, a wieczory mijały pod gwiazdami, przyszedł czas na dzień absolutnego nicnierobienia. Labuan Bajo, nasz przystanek na Flores, okazało się idealnym miejscem, by złapać oddech po intensywnych przygodach. Zameldowaliśmy się w przepięknym resorcie, gdzie czas płynie wolniej, a krajobrazy wręcz zmuszają do relaksu. Basen z widokiem na zatokę stał się naszym dzisiejszym azylem. Tropikalne drzewa i delikatne, orzeźwiające powiewy wiatru tworzyły atmosferę, która koiła duszę. Naszym jedynym zajęciem było podziwianie ogrodników, którzy z gracją mistrzów wspinaczki zrywali kokosy dla Beaty. To, jak z wprawą wchodzili na te wysokie palmy, mogłoby być konkurencją olimpijską. Sama Beata, siedząc wygodnie w cieniu, twierdziła, że nigdy w życiu kokosowa woda nie smakowała lepiej.
Choć nie zwiedzaliśmy samego Labuan Bajo, trudno było nie docenić jego atmosfery. To małe miasteczko, kiedyś zapomniana wioska rybacka, dziś jest bramą do Parku Narodowego Komodo i sercem turystyki na Flores. Jednak mimo rosnącej popularności miasto wciąż ma swój urok – uliczki pełne są lokalnych warungów, knajpek i sklepików z rękodziełem. Labuan Bajo jest też znane z niesamowitych zachodów słońca. Nie bez powodu! Z każdego zakątka miasta widać, jak niebo mieni się odcieniami czerwieni, różu i pomarańczy, a słońce powoli zanurza się za linią wysp na horyzoncie. I choć dzisiaj podziwialiśmy ten spektakl jedynie z tarasu naszego hotelu, nie sposób było nie poczuć magii tego miejsca.
Wieczorem postanowiliśmy wyjść ze strefy basenowego komfortu i spróbować lokalnych smaków. Na stół wjechały: grillowana ryba, czyli ikan bakar. Później sałatka z warzyw i wiórków kokosowych zwana sayur urap, która zachwycała prostotą. Na deser wybraliśmy pisang goreng, czyli smażone banany podawane z odrobiną miodu. Całość dopełniła es kelapa muda, kokosowa lemoniada, która gasiła pragnienie jak nic innego.
Takie dni, choć pozbawione intensywnych przygód, są niezbędne, by nabrać energii na kolejne eskapady. Patrząc na spokojne wody zatoki, czuć było, jakby czas się zatrzymał. Labuan Bajo udowodniło, że piękno tkwi nie tylko w eksplorowaniu, ale i w cichym kontemplowaniu otaczającego świata. Jutro ruszamy dalej – ale dzisiaj to my wygraliśmy z lenistwem na pełen etat.