Zatrzymujemy się w Bucu Guest House – prawdziwej oazie w sercu Ubud. Chociaż jesteśmy w samym środku miasta, miejsce emanuje ciszą i harmonią, jakby ktoś ukrył je przed zgiełkiem. Nasz poranek jest wyjątkowo leniwy. Słońce powoli przedziera się przez zielone liście, a my z kawą w ręku kontemplujemy tę harmonię. Trudno się zebrać, ale perspektywa nowych przygód wygrywa. Wskakujemy na skuter i ruszamy w drogę.
Pierwszym przystankiem jest Pura Tirta Empul – jedno z najbardziej mistycznych miejsc na Bali. Świątynia, która tętni duchową energią, otacza nas zapachem kwiatów, dymem kadzideł i spokojnym szumem wody. Główną atrakcją są tu baseny oczyszczające, gdzie lokalni mieszkańcy i turyści zanurzają się pod wodnymi strumieniami, wierząc, że rytuał oczyści ich duszę i ciało. Widok ludzi zanurzonych w medytacji, modlących się pod posągami bogów, robi wrażenie. Każdy gest jest pełen znaczenia, każda kropla wody – symbolem odnowy. W tle, ponad murami świątyni, rozciągają się tarasy ryżowe, które dodają temu miejscu jeszcze więcej uroku.
Dalej jedziemy do mniej popularnej, ale równie urokliwej Pura Taman Pecampuhan Sala. Świątynia jest niemal ukryta pośród pól ryżowych i otoczona bujną zielenią. Na miejscu... absolutna cisza. Żadnych tłumów, tylko my, śpiew ptaków i zapach kadzideł unoszący się w powietrzu. Miejsce jest skromne, ale ma w sobie coś niezwykle autentycznego. Chodzimy powoli między świątynnymi budowlami, słuchając dźwięku wiatru i szumu pobliskiego strumyka. To tu można poczuć prawdziwego ducha Bali, wolnego od zgiełku turystów.
Trasa pomiędzy tymi miejscami jest jak z baśni. Przeplatają się tu pola ryżowe, gaje palmowe i kolorowe wiejskie świątynie. Co jakiś czas mijamy lokalnych mieszkańców, pracujących na polach lub przygotowujących ofiary z kwiatów i owoców. Ich twarze promienieją serdecznością. Powietrze przesyca zapach kadzideł i świeżo ciętej trawy, a dźwięk gamelanu w oddali dodaje mistycznego klimatu. To Bali w najczystszej postaci – malownicze, duchowe i piękne w swojej prostocie.
Wracamy do naszego małego azylu w Ubud z uczuciem, że dziś dotknęliśmy prawdziwej esencji tej wyspy.