Ostatni dzień na Samoa miał w sobie coś magicznego, jakby wyspa chciała nam podarować jeszcze jedną wyjątkową chwilę. Poranek przywitał nas spokojnym szumem wiatru i słońcem leniwie przemykającym przez palmy. Zamiast pośpiechu, daliśmy sobie czas na refleksję – popijaliśmy kawę, siedząc przy basenie i wspominaliśmy wszystkie momenty, które sprawiły, że ten wyjazd stał się wyjątkowy.
Po śniadaniu wyruszyliśmy na spacer po Apii. Miasto, które przywitało nas ciepłem i życiem, teraz wydawało się bardziej kameralne. Być może to my patrzyliśmy na nie inaczej – jak na starego przyjaciela, z którym trzeba się pożegnać. Przeszliśmy obok portu, gdzie kołyszące się łodzie i spokojne twarze rybaków tworzyły obraz harmonii. Zatrzymaliśmy się na chwilę, podziwiając wóz strażacki udekorowany jak choinka – to była esencja tutejszej kreatywności i poczucia humoru.
Nie mogliśmy wyjechać bez pamiątek, więc skierowaliśmy się do lokalnych sklepików. Wybraliśmy ręcznie robione rzeźby, kolorowe sarongi i paczki kawy o głębokim, intensywnym aromacie. Każdy zakup miał swoje miejsce w naszych wspomnieniach – jakby te przedmioty miały nas przenieść z powrotem na wyspę, kiedy będziemy ich używać w domu.
Po południu wsiedliśmy do jednego z kolorowych autobusów, których widok zawsze wywoływał u nas uśmiech. Wewnątrz panowała radosna atmosfera – pasażerowie rozmawiali, muzyka płynęła z głośników, a słońce wpadało przez otwarte okna, rozświetlając wnętrze. Jechaliśmy w kierunku lotniska, obserwując krajobraz, który stał się tak bliski – wioski, palmy, ocean.
Na lotnisku czekała na nas niespodzianka – świąteczno-noworoczny koncert. Muzyka, tańce i serdeczne uśmiechy wykonawców były jak pożegnanie od wyspy, które sprawiło, że w oczach zakręciły się łzy. Byliśmy częścią czegoś wyjątkowego – chwili, która łączyła nas z tą kulturą i ludźmi.
Gdy samolot wznosił się w górę, patrzyliśmy na znikające w oddali wyspy. Ocean błyszczał jak turkusowa tafla, a horyzont rozmywał się w złotym świetle zachodzącego słońca. Wiedzieliśmy, że ta podróż była czymś więcej niż urlopem – to było doświadczenie, które nas wzbogaciło, nauczyło prostoty i radości życia.
Samoa żegnało nas swoim spokojem i pięknem, a my, mimo że gotowi na kolejne przygody, już tęskniliśmy za wyspą. W naszych sercach wiedzieliśmy jedno – jeszcze tu wrócimy.